Aktualizacja 12.06.2025
Pamiętacie mnie? Tę cichą, przestraszoną sunię, która kiedyś leżała skulona na ulicy i szeptała w myślach „Pomóż mi”…? Dziś już nie muszę szeptać. Dziś mogę z całych sił powiedzieć: DZIĘKUJĘ!
Bo wszystko się zmieniło. Jestem zdrowa. Moje rany zagoiły się – te na ciele i te w sercu też. Już nie czuję bólu, nie drżę ze strachu.
Czuję za to coś zupełnie innego – spokój, bezpieczeństwo i miłość.
Mam swoich ludzi. Takich na zawsze. Zabierają mnie na spacery – dużo spacerów! Mogę węszyć, biegać, leżeć w trawie ile tylko chcę… i nikt mnie nie pogania. Czasem leżę z nosem wtulonym w ziemię i po prostu chłonę to, że jestem. Że żyję. Że nie jestem sama.
Wiecie, co jest najpiękniejsze? Że to wszystko wydarzyło się dzięki Wam.
Z całego mojego psiego serca… Dziękuję wszystkim, którzy mi pomogli, życzę Wam, aby całe dobro, które od Was dostałam wróciło ze zdwojoną siłą! Jestem szczęśliwa. Tak po prostu. ❤️
Wasza Moli

Przekaż darowiznę z hasłem MOLI na konto:
RATUJĘ MOLI

Wyślij SMS o treści
Oczy Moli opowiadają całą historię – bez słów, tylko spojrzeniem.
To w nich widać wszystko: przerażenie, ból, ogromne niezrozumienie tego, co ją spotkało.
Znaleziono ją samotną, skuloną na ulicy. Ranna, pogryziona przez inne psy. Cichutko skomlała, jakby szeptem błagała: „Pomóż mi…”. Była bezbronna, porzucona, zapomniana. A jednak los dał jej cień nadziei – ktoś ją zauważył. Ktoś nie przeszedł obojętnie. Ktoś zadzwonił po naszych wolontariuszy. Widok Moli był druzgocący. Jej brzuch – rozszarpany, krwawiący, jakby ktoś zadał jej niewyobrażalne cierpienie. Nie wiemy, co dokładnie się stało… Ale to, co przeszła, rozdziera serce.
Bez chwili wahania została zawieziona do kliniki. Lekarze natychmiast ruszyli z pomocą: oczyszczono ranę, zszyto ją, podano leki przeciwbólowe i antybiotyki. Na szczęście jej organy wewnętrzne nie zostały uszkodzone. Mniejsze rany na łapkach również zostały opatrzone. Moli przebywa w klinice, wciąż walczy – o siły, o spokój, o zaufanie.
Jest cicha, delikatna… jakby dopiero teraz mogła odetchnąć bez strachu. Ale każdy jej ruch, każde spojrzenie mówi: „Boję się, ale próbuję wierzyć, że będzie lepiej”.

I właśnie teraz najbardziej nas potrzebuje.
Aby w pełni wyzdrowieć, Moli musi przejść dalsze leczenie. Potrzebuje specjalistycznej opieki, leków, opatrunków, dobrej karmy, suplementów. Każdy dzień to koszt… koszt nadziei, że ktoś powie:
„Nie jesteś sama. Pomogę.”
Błagamy Was – nie zostawiajcie jej.
Moli zasługuje na życie bez bólu, bez lęku. Na miękkie posłanie, czuły dotyk, spokojny sen.
Zasługuje na miłość.
Prosimy – każda złotówka, każde udostępnienie, każda dobra myśl to cegiełka, która buduje jej nowe życie.
Nie pozwólmy, by ta historia zakończyła się smutkiem.
Razem możemy dać Moli to, czego nigdy nie miała – bezpieczne jutro.