Aktualizacja 11.04.2025
Pisanie tych słów łamie nam serca. Haidi – nasza maleńka wojowniczka, która tak dzielnie walczyła o życie – odeszła.
Pomimo intensywnej opieki, całodobowego wsparcia lekarzy i leczenia, jej organizm przegrał walkę z parwowirozą – bezlitosnym, wyniszczającym wirusem, który odbiera życie zbyt wielu psim dzieciom.
Do samego końca mieliśmy nadzieję. Wierzyliśmy, że się uda…
Ale jej malutkie ciałko, tak bardzo już osłabione wcześniejszymi ranami i bólem, nie zdołało pokonać tej choroby. Parwowiroza okazała się silniejsza.
Haidi umierała otoczona troską i czułością. Nie była sama. Odeszła w spokoju, w cieple, wśród dobrych dłoni – nie tak, jak ją znaleziono. Nie w samotności, nie w cierpieniu, nie w strachu. To niesprawiedliwe. Tak bardzo niesprawiedliwe. Zasługiwała na życie. Na miłość. Na przyszłość. Dziękujemy Wam za każdą pomoc, za każdą złotówkę, za każde dobre słowo. Dzięki Wam Haidi miała szansę. Dziękujemy, że nie była Wam obojętna.
Żegnaj, maleńka. Twoje serce już nie bije, ale zostaniesz z nami na zawsze.

Przekaż darowiznę z hasłem HAIDI na konto:
RATUJĘ HAIDI
882 088 834Wyślij SMS o treści
Aktualizacja 09.04.2025
To cud, że Haidi wciąż walczy. Że mimo tak ogromnego bólu, mimo niewyobrażalnie trudnego startu, jej maleńkie serduszko nadal bije. Każdego dnia obserwujemy, jak z całych sił stara się przetrwać…
Niestety, los znów wystawił ją na próbę.
U Haidi zdiagnozowano parwowirozę – groźną i wycieńczającą chorobę wirusową, która dla wielu szczeniąt kończy się tragicznie. Na szczęście, dzięki czujności lekarzy i temu, że Haidi już przebywała w klinice, choroba została szybko wykryta. Natychmiast wdrożono odpowiednie leczenie.
Teraz cały wysiłek musi skupić się na jednym: uratować Haidi przed skutkami parwowirozy.
Walka trwa. O każdy oddech. O każdy dzień.
Jesteśmy wdzięczni, że nie musi przechodzić przez to sama – że jesteście z nami, że wspieracie ją w tej dramatycznej walce.
Potrzebujemy Was teraz jeszcze bardziej. Leczenie parwowirozy to kosztowny i trudny proces, który wymaga nieustannego wsparcia. Prosimy – nie zostawiajcie Haidi. Dajmy jej szansę, by po wszystkim mogła w końcu żyć bez bólu, bez lęku, bez cierpienia.
Niech to małe serce bije dalej. Dla życia. Dla miłości. Dla przyszłości, na którą tak bardzo zasługuje.


Aktualizacja 04.04.2025
Haidi wciąż walczy o życie, ale jej stan jest bardzo ciężki.
Niestety, wyniki najnowszych analiz nie napawają optymizmem. Maleńka sunia ma ogromne trudności z oddychaniem, co sprawia, że wymaga intensywnego wsparcia. Lekarze zdecydowali o zastosowaniu tlenoterapii w kabinie tlenowej, aby ułatwić jej oddychanie i zapewnić jak najlepsze warunki do regeneracji organizmu.
Haidi nie je samodzielnie. Jej osłabione ciało nie ma sił, by przyjmować pokarm, dlatego lekarze muszą wspierać ją w tym procesie. Każdy dzień to dla niej walka – o oddech, o życie, o przyszłość bez bólu.
Jesteśmy pełni nadziei, ale jednocześnie przerażeni tym, jak wiele przeszkód wciąż stoi przed nią. Każdy moment jest kluczowy, każda chwila ma znaczenie. Potrzebujemy Waszego wsparcia – emocjonalnego i finansowego. Koszty leczenia rosną, a Haidi nie przetrwa bez odpowiedniej opieki. Błagamy o pomoc.
Każda wpłata, każde udostępnienie tej historii to szansa na to, by to maleńkie serce wciąż biło. Nie zostawiajmy jej samej w tej walce.

JEJ HISTORIA
Haidi. Maleńka, bezbronna, skazana na cierpienie, zanim jeszcze zdążyła poznać, czym jest miłość i ciepło ludzkiej dłoni.
Jej przeraźliwe piski rozdarły ciszę tartaku. To nie było zwykłe skomlenie – to był krzyk bólu, wołanie o ratunek, błaganie o litość. Nikt nie wiedział, skąd się tam wzięła. Nigdy wcześniej nie widziano w okolicy psiej matki, żadnego śladu, który mógłby wyjaśnić jej obecność w tym miejscu. A jednak tam była. Zakrwawiona, z ranami na małym, drżącym ciałku. Pogryziona przez inne psy, porzucona… Jakim cudem to maleństwo w ogóle jeszcze oddychało?
To tak bardzo niesprawiedliwe. Tak bardzo niezasłużone. Haidi dopiero zaczynała życie, a już zaznała bólu, którego nie powinno doświadczać żadne stworzenie.
Pracownicy tartaku nie przeszli obojętnie obok jej cierpienia. Skontaktowali się z naszymi zaprzyjaźnionymi wolontariuszami, którzy natychmiast przyjechali na miejsce.
To, co tam zastali, połamało ich serca na kawałki. Widzieli w swojej pracy już bardzo wiele, ale ta mała, ledwo oddychająca sunia poruszyła ich do głębi.
Bez wahania zabrali ją do kliniki weterynaryjnej. Tam lekarze ocenili jej stan jako bardzo ciężki i poważny. To nie były tylko powierzchowne rany, które z czasem się zagoją. Mocno krwawiła. Miała przebitą klatkę piersiową. Oddychała z trudem. Była skrajnie słaba. Jej małe ciałko walczyło, ale sił miało coraz mniej. Lekarze natychmiast przystąpili do działania, udzielając jej niezbędnej, pierwszej pomocy. Teraz konieczna jest pełna diagnostyka, leczenie, czas i ogromna ilość troski, by miała szansę na życie.
Bardzo prosimy Was o pomoc. Błagamy, tak jak ona błagała o ratunek tam, w tartaku. Sami nie damy rady. Ale razem – możemy sprawić, że Haidi nie zazna już więcej bólu. Że w jej oczach pojawi się nadzieja. Że kiedyś będzie mogła zasnąć, czując się bezpieczna.
Pomóżcie jej. Niech to maleńkie serce wciąż bije.