Aktualizacja 18.08.2025
Pamiętacie mnie? To ja Fafik!
Dziś mam dla Was wiadomości… takie, że aż ogon sam mi merda!
Po pierwsze – guzy są już tylko wspomnieniem. Lekarze zdecydowali się na operację i na szczęście udało się wszystko usunąć. Mówili, że bylem dzielny. A ja po prostu wiedziałem, że nie mogę się poddać– dla Was i dla siebie.
Ale to nie koniec dobrych wiadomości… Mam DOM! Taki prawdziwy, własny, z ludźmi, którzy mnie kochają i… z ogródkiem! Serio! Mam ogródek! Mogę biegać do woli, a jak mnie dopadnie zmęczenie – padam pod krzewem i robię sobie sjestę. Mam też swojego kumpla – na razie się obwąchujemy i uczymy siebie nawzajem, ale chyba będzie z nas niezła ekipa. Powiem Wam szczerze – dorodny ze mnie chłop się zrobił, nie sądzicie? Patrzę w lustro i sam się sobie podobam.
Moi ludzie są cudowni – bawią się ze mną, chodzą na spacery, rzucają mi piłeczkę i mają zawsze jakieś smaczki w kieszeni.

Czuję się bezpieczny, zaopiekowany i… po prostu szczęśliwy.
I wiecie co? To wszystko dzięki Wam. Bo gdybyście nie wsparli mnie wtedy, nie wiem, gdzie bym dziś był. Aż nie chcę o tym myśleć.
Liczy się to, co jest teraz. Tu i teraz – jestem szczęśliwy. I dziękuję Wam z całego serducha (i z całym machaniem ogona)!
Z wdzięcznym szczekiem,
Wasz Fafik
Przekaż darowiznę z hasłem FAFIK na konto:
RATUJĘ FAFIKA
882 088 834Wyślij SMS o treści
JEGO HISTORIA
W pewną ciemną noc los postawił na drodze naszego wolontariusza psa. Zdezorientowanego, samotnego — jakby zagubionego gdzieś pomiędzy światem ludzi a cieniem zapomnienia. Nikt go nie szukał, nikt za nim nie wołał. Był sam. Tak właśnie zaczęła się historia Fafika.
Wolontariusz, choć sam zmęczony po całym dniu, nie miał wątpliwości. Zatrzymał się przy nim, spojrzał w te pełne niepokoju oczy i wiedział, że nie może go zostawić. Wziął go ze sobą. Miał to być tylko nocleg. Chciał dać mu dach nad głową, miskę z jedzeniem, chwilę spokoju. A potem – znaleźć mu dom. Może ktoś z rodziny, może znajomi. Fafik jest łagodny, ufa od pierwszego dotyku.
Kiedy dotarli do mieszkania, w cieple domowego światła wyszło na jaw coś niepokojącego. Na boku psa zauważył guza. Wyraźnego, wyczuwalnego pod palcami. Serce zamarło. Nie chciał czekać, nie chciał niczego odkładać na później. Z samego rana pojechali do kliniki.
Tam padły słowa, których nikt nie chce usłyszeć. To nie jeden guz. Co najmniej dwa – jeden na zewnątrz, a drugi ukryty wewnątrz ciała.

Fafik przeszedł pierwsze badania. Podano mu leki, zabezpieczono go, a z guza pobrano wycinek do histopatologii. Próbki zostały wysłane. Teraz czekamy. Czekamy na diagnozę, na decyzję losu, na cień nadziei.Fafik śpi dziś spokojnie, może pierwszy raz od bardzo dawna.
Ale prawda jest brutalna: my już od jakiegoś czasu nie śpimy, nasza sytuacja jest fatalna. Boimy się odbierać telefony, za każdym razem jest prośba o pomoc. Ale my już nie mamy pieniędzy. To spędza nam sen z powiek. Nie mamy za co pomagać. Fafik to kolejny pies w potrzebie – jeden z wielu, którzy trafiają pod naszą opiekę. Ale co mieliśmy zrobić? Ominąć go? Zostawić na pastwę losu z bólem? Odwrócić wzrok i udać, że go nie widzimy?
Nie potrafimy. I nigdy nie będziemy potrafić.
Dlatego dziś prosimy Was z całego serca. Pomóżcie nam ratować Fafika. On potrzebuje dalszej diagnostyki, opieki weterynaryjnej, pobytu w klinice, wysokiej jakości karmy i suplementów. Potrzebuje ludzi, którzy staną za nim murem.
Nasze środki się skończyły. Magicznie się nie powiększają – a szkoda, bo wtedy moglibyśmy pomóc jeszcze tylu potrzebującym. Ale mimo pustych kont – nie odpuszczamy. Bo każde życie jest warte walki.
Dajmy Fafikowi szansę. Niech ta noc, w której został zauważony, stanie się początkiem jego nowego życia – nie końcem.